niedziela, 29 listopada 2015

Nocne myśli

Otworzyła powoli oczy. W pokoju było jeszcze ciemno. Rozejrzała się po pokoju. Nie przywykła jeszcze do tego miejsca. Spojrzała na zegarek. Była 2 w nocy. Dziś pierwszy raz szła do nowej szkoły. W miasteczku było tylko jedno liceum więc nie miała zbyt dużego wyboru. Nikt nie spierał się z nią gdy powiedziała, że musi chodzić do szkoły. Wszyscy wiedzieli, że trzeba zachować dobre pozory. Westchnęła. Chciało jej się pić więc wstała z łóżka i ruszyła do kuchni. Nie zapalała nigdzie światła by nikogo nie zbudzić. Nie chciała teraz z nikim rozmawiać. Chciała w spokoju sobie pomyśleć. Dotarła po cichu do kuchni. Zapaliła małą lampkę. Wzięła szklankę i nalała sobie wody po czym wypiła ją duszkiem. Nalała drugą i usiadła przy stole. Kręcąc szklanką w rękach zastanawiała się jak długo jeszcze to będzie trwać. Ile jeszcze czeka ją przeprowadzek? Ile jeszcze razy będzie się nią karmić? Kiedy w końcu zmusi ją by zaszła w ciąże z jakimś człowiekiem by urodzić mu dziewczynkę, która będzie go karmić? Ile jeszcze pokoleń jej rodziny będzie więziona przy tym potworze? Nie dbała o to, że jest to stary wampir. Że nigdy nie pił krwi innego rodu. Dlaczego dawno dawno temu odnalazł jej przodka, który zgodził się na tak chory układ? Nie ona pierwsza chciała się uwolnić od tego. Było kilka przypadków gdy dziewczyny walczyły o swoją wolność. Wiedziała jednak, że każda z nich zginęła niedługo po tym. Westchnęła i spojrzała w okno. Na dworze było ciemno, a ulice oświetlały palące się lampy. Widziała spadające grube płatki śniegu. Była tu dopiero od kilku dni i ciągle padał śnieg. Czuła się ponuro. W dzień często wychodziła na spacery. Trzymała się jednak z daleka od parku. Nie chciała spotkać tam Mikołaja. Nie wiedziała jak miałaby mu wytłumaczyć dlaczego tak nagle zniknęła. W sumie nie był to pierwszy raz gdy znikła. Ale wtedy byli dziećmi. Oboje chcieli tylko zabawy. Nie musiała mu się wtedy tłumaczyć. Teraz jednak byli już praktycznie dorośli. Spojrzała na kalendarz. Był początek stycznia. Za 3 dni miała urodziny. Nie czekała jednak na żadne prezenty. Każdy już zapomniał o tym dniu. Tu nie liczyła się dla nikogo. Już dawno nikomu na niej nie zależało. Ostatnią taką osobą była jej matka. Od wielu lat była jednak sama. I przez to czuła się samotna. Nie miała nikogo. Poczuła jak po policzkach spływają jej łzy. Wytarła je szybko wierzchem dłoni. Pociągając cicho nosem wypiła wodę i odstawiła szklankę. Nie wróciła jednak do swojego łóżka. Usiadła na szerokim parapecie podciągając kolana pod brodę. Starała się zapomnieć o wszystkim i nie myśleć. Nie potrafiła jednak tak. Rozpłakała się. Nie potrafiła znaleźć wyjścia z jej beznadziejnej sytuacji. Wiedziała, że podzieli los taki sam jak wiele dziewczyn przed nią. Płakała do chwili gdy nie poczuła się zmęczona. Zasnęła obejmując swoje nogi na parapecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz