niedziela, 27 grudnia 2015

Lekcja pierwsza

Starsza pani prowadziła ją korytarzem aż w końcu zatrzymała się przed jednymi z wielu drzwi.

- Twoją pierwszą lekcją jest biologia. Nie bój się skarbie. Na pewno wszystko będzie dobrze. - powiedziała przystając i uśmiechając się do drobnej blondwłosej dziewczyny.

Blondynka pokiwała głową i uśmiechnęła się lekko choć wciąż było widać, że jest przestraszona. Sekretarka dotknęła jej ramienia chcąc dodać jej otuchy po czym zapukała i otworzyła drzwi. Julia wzięła głęboki oddech i weszła do środka. Pierwszą osobą która rzuciła jej się w oczy była drobna rudowłosa kobieta z okularami na nosie ciepło uśmiechająca się.

- Dzień dobry. Wybacz, że przeszkadzam ale przyprowadzam ci nową uczennice. - powiedziała starsza pani przywołując przestraszoną dziewczynę do siebie.

- Dzień dobry. - wyszeptała dziewczyna.

- Witam, witam. - odpowiedziała nauczycielka nie przerywając swego pięknego uśmiechu. Dopiero z bliska blondynka zauważyła kilka piegów na jej nosie i zielone oczy. - Możesz mi ją zostawić. Nikt w tej klasie nie zrobi jej krzywdy. - powiedziała do sekretarki.

- Powodzenia. - szepnęła jeszcze do dziewczyny i wyszła z klasy.

- No dobrze. Nazywam się Aleksandra Nowak i jestem wychowawczynią tej oto tu klasy, a co za tym idzie także twoją. Nie obawiaj się ich. Na pewno szybko cię zaakceptują. - przedstawiła się nauczycielka i wyciągnęła do niej rękę. Julia chwyciła ją niepewnie. - A teraz przedstaw się nam wszystkim i powiedz coś o sobie. - dodała odwracając ją do klasy.

Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu. Klasa liczyła około 25 uczniów, w większej części dziewcząt. Julia wpatrywała się w nich tak jak oni w nią. W końcu jej wzrok zatrzymał się na blondynie, który odprowadzał ją do sekretariatu. A więc Sebastian jest w jej wieku? Rozejrzała się jeszcze raz w poszukiwaniu Mikołaja ale nie widziała go nigdzie. Westchneła i uśmiechnęła się łagodnie.

- Cześć. Nazywam się Julia Ociepa i niedawno przeprowadziłam się do waszego miasteczka wraz z moją rodziną. Dużo podróżowałam więc do tej pory uczyłam się w domu. Jednak tym razem mam nadzieję zostać tu dłużej dlatego zapisałam się do szkoły. - przedstawiła się i odetchnęła. Nagle poczuła się znacznie lepiej niż jeszcze przed chwilą.

- Miło nam cię poznać Julio. Usiądź sobie gdzieś na wolnym miejscu i wracamy do lekcji.- Powiedziała pani Nowak po czym przeszła do omawiania przerwanego tematu.

Julia posłusznie usiadła w pierwszej wolnej ławce przy której nikt nie siedział. Wyjęła zeszyt oraz książkę i dołączyła do reszty słuchaczy. Co jakiś czas czuła na sobie wzrok innych uczniów i słyszała jakieś szepty. Nie była jednak pewna czy ciche rozmowy dotyczą jej czy może jednak uczniowie przeszli do porządku dziennego i nawet jej nie zauważyli. Dziewczyna postanowiła skupić się na tym co mówi nauczycielka. Była tak zasłuchana, że przestraszyła się gdy zadzwonił dzwonek obwieszczający przerwę. Uczniowie poderwali się z ławek i zacieli się pakować. Nauczycielka krzycząc zadała im pracę domową i uprzedziła, że na następnej lekcji będzie odpytywać z dzisiejszej lekcji. Julia spakowała swoje rzeczy do torby, wyciągnęła plan lekcji i ruszyła na poszukiwanie następnej klasy. Jej następną lekcją był język polski i miała 10 minut na to by znaleźć odpowiednią klasę. Niestety wszyscy, którzy uczęszczali wraz z nią do klasy rozpłynęli się w tłumie i nie mogła nikogo śledzić by trafić we właściwe miejsce. Nagle poczuła jak ktoś łapie ją za ramię. Odwróciła się przestraszona. Osobą, która ją zaczepiła okazała się drobna dziewczyna o długich ciemnych włosach, błękitnych oczach i bladej skórze.

- Cześć. Jestem Majka Marciniak. - przedstawiła się szeroko się uśmiechając. - Może pomogę ci dziś zapoznać się ze szkołą? - zaproponowała.

- Cześć. Jestem Julia. - odpowiedziała blondynka i uśmiechnęła się. Ciekawe czy uda mi się z nią zaprzyjaźnić. Wydaje się przyjazna, pomyślała. - Aż tak widać, że jestem zagubiona w tym tłumie? - zaśmiała się.

- Może nie aż tak bardzo ale domyślam się, że jesteś przerażona. - odpowiedziała również ze śmiechem. - Chodź, oprowadzę cię, a później pójdziemy razem na następną lekcję.

Julia pokiwała ochoczo głową i ruszyła wraz z nową koleżanką. Okazało się, że szkoła prowadzi sklepik gdzie można kupić głównie słodycze i chipsy ale znajda się tam też słone przekąski, różnego rodzaju napoje, a nawet gorąca czekolada. Obok szkoły znajdowała się przytulna kawiarenka gdzie według Maji wiele osób umawiało się na randki. Dziewczyny bardzo szybko polubiły się i znalazły między sobą wspólny język.

- A więc będziesz chodziła z nami do klasy. - usłyszała nagle przyjemny męski głos, który zapamiętała z rana.

- Na to wygląda. - odpowiedziała uśmiechając się.

- Znacie się? - zapytała Maja patrząc ciekawie na Sebastiana.

- Nie. Odprowadził mnie dziś rano pod sekretariat po tym jak na mnie wpadł. - wyjaśniła szybko blondynka.

- Ale jest w naszej klasie ktoś kto troszkę ją zna. - powiedział tajemniczo blondyn. Julia spojrzała na niego przestraszona.

- Mikołaj chodzi z tobą do klasy? - zapytała drżącym głosem. - Nie zauważyłam go na poprzedniej lekcji. - dodała szybko.

- Pewnie zaspał. - wyjaśniła Majka, a po jej tonie głosu blondynka zgadła, że nie zdarza mu się to pierwszy raz.

- Zapewne. - przyznał jej racje Sebastian. Julia wstrzymała oddech. Czyżby dziś miała spotkać swego przyjaciela? Czy była gotowa? Musiała być.

- Julka? Wszytko w porządku? - zapytała szatynka stając naprzeciwko niej z zatroskaną miną.

- Tak. Przepraszam. - powiedziała szybko i uśmiechnęła się przepraszająco.

- A oto jest i nasz śpiący królewicz. - zaśmiał się Sebastian patrząc przed siebie.

Julia powędrowała za jego wzrokiem. Oboje wpatrywali się w siebie przez chwilę. Blondynka uśmiechnęła się blado i pomachała przyjaźnie do chłopaka naprzeciwko. Gdy tylko ją rozpoznał wiedziała, że ten dzień będzie o wiele trudniejszy niż myślała.

niedziela, 20 grudnia 2015

Chłopak z parku

Stanęła przed dużym, dość starym budynkiem. Sam jego wygląd nie był zachwycający. Okna w równych rzędach i szerokie drzwi po środku nie wyglądały zapraszająco. Była pewna, że gdyby ten budynek nie był szkoła cieszyłby się lepszą opinią w miasteczku. A zwłaszcza wśród młodzieży, która uczęszczała tu by się uczyć. Osobiście nie miała nic przeciwko nauce. Nawet trochę to lubiła. Przerażała ją tylko perspektywa tego, że już nie będzie sama z nauczycielem omawiać poszczególnych tematów, ą w klasie pełnej uczniów. Odetchnęła dla otuchy. Chciała ruszyć do przodu ale właśnie ktoś na nią wpadł.

- Przepraszam, nie zauważyłem cię. - usłyszała pośpieszne przeprosiny.

- Nic nie szkodzi. To moja wina. - odpowiedziała odwracając się by spojrzeć na młodzieńca, który na nią wpadł. - Przecież stoję na środku chodnika. - dodała uśmiechając się.

Przed nią stał wysoki blondyn o niebieskich oczach. Jego usta wygięły się w łagodnym uśmiechu. Zdaniem Julii był bardzo przystojny. Po chwili przypomniała sobie, że gdzieś go już widziała. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie tak jakby i on ją już gdzieś widział.

- Dziewczyna z parku. - wyszeptał po chwili. Nagle przypomniała sobie grupkę chłopców siedzących tamtego dnia gdy zobaczyła Mikołaja. Obok niego stał właśnie blondyn, który dziś na nią wpadł.

- Julia. - przedstawiła się z uśmiechem na twarzy.

- Sebastian. Miło mi. - odpowiedział i wyciągnął dłoń w powitalnym geście. - Wiedziałem jak masz na imię. Mikołaj kiedyś o tobie opowiadał. - dodał.

- Mi także miło. - odpowiedziała. Nie bardzo wiedziała co innego ma odpowiedzieć ani co zrobić.

- Będziesz chodzić do naszej szkoły? To fajnie. Mój przyjaciel na pewno się ucieszy. - powiedział szybko wypełniając niezręczną ciszę między nimi. - Może zaprowadzić cię do sekretariatu? Zgaduję, że najpierw musisz iść tam po plan lekcji swojej klasy i wszystkie inne informacje związane z przeniesieniem z twojej poprzedniej szkoły. - zaproponował z ciepłym uśmiechem.

- Uczyłam się w domu. - powiedziała zanim zdążyła się ugryźć w język. Nie chciała by wziął ją za odludka. W końcu był pierwszą osobą, którą tu poznała.

- Oh. W takim razie co przekonało cię by dołączyć do tej jakże wspaniałej i kochanej przez młodzież placówki zwanej szkołą? - zapytał ze śmiechem. Julia uśmiechnęła się. Był całkiem zabawny i polubiła go.

- Nie chciałam już dłużej uczyć się sama. Chciałam kogoś w końcu poznać. Uciec. - odpowiedziała chociaż ostatnie słowo raczej wyszeptała. Chłopak spojrzał na nią zaciekawiony. - Tak więc z chęcią przyjmę twoją ofertę pomocy. Sama zgubię się i nie zdążę na pierwszą lekcję. - dodała głośniej uśmiechając się szeroko.

Chłopak zaprosił ją gestem podążając przed nią i otwierając jej drzwi jak prawdziwy dżentelmen. Najpierw zaprowadził ją do szatni, gdzie rozebrała się i zostawiła swój płaszcz. Następnie skierowali się na drugie piętro gdzie znajdował się sekretariat. Po drodze Sebastian opowiadał jej trochę o niektórych osobach, które mijali na korytarzach. Hałas, który tam panował trochę przytłaczał dziewczynę. Ogrom ludzi napływający zewsząd też wydawał się dla niej czymś strasznym.

- Widzę, że nie jesteś przyzwyczajona do tłoku. - powiedział chłopak zatrzymując się nagle. - Oto jesteśmy na miejscu. - dodał pokazując drzwi przed sobą. Spojrzała na nie. Na drzwiach wisiała duża srebrna tabliczka z dużymi wyraźnymi literami SEKRETARIAT, pod nią znajdowała się mniejsza, na której widniały godziny otwarcia.

- Aż tak to po mnie widać? - zaśmiała się chcąc się trochę rozluźnić. Właśnie w tej chwili rozbrzmiał głośny dzwonek, który wystraszył ją jeszcze bardziej.

- Przyzwyczaisz się. - odpowiedział blondyn z uśmiechem. - Muszę spadać na lekcję. Pamiętaj: tutejsi nauczyciele nie lubią spóźnień. Powodzenia. - dodał jeszcze po czym znikł w tłumię.

Ustała przy ścianie oddychając głęboko. Obserwowała jak szybko tłum znika. Gdy na korytarzu zostało tylko kilka osób zapukała delikatnie w drzwi i otworzyła je nieśmiało. Za biurkiem siedziała starsza pani o kasztanowych włosach związanych w ciasny kok, brązowych oczach, kilku zmarszczkach, ubrana w skromną czarną garsonkę. Nie wiedzieć czemu Julia zawsze dostrzegała najmniejsze szczegóły napotkanych twarzy i zapamiętywała je na długi czas. Kobieta podniosła wzrok na wystraszoną dziewczynę i uśmiechnęła się ciepło.

- Dzień dobry. - wyjąkała cicho blondynka.

- Dzień dobry skarbie. W czym mogę ci pomóc? - zapytała ciepłym głosem nadal się uśmiechając.

- Jestem nową uczennicą. - odpowiedziała głośniej, już bardziej pewna siebie. Ta starsza pani jest taka miła, że nie ma co jej się bać. Zachowaj strach dla nowej klasy, upomniała się w myślach.

- Ah to ty słoneczko. Nie mogłam się doczekać, aż przyjdziesz. - odpowiedziała szybko wstając zza biurka. - Niewiele osób dołącza do nas w roku szkolnym - dodała.

- Domyślam się. - zaśmiała się nerwowo w odpowiedzi.

- Ale nie bój się. Szybko wszyscy cię zaakceptują. Nie jesteś pierwsza ani ostatnia, która musiała się przenieś. - pocieszała ją sekretarka.

- Wcześniej uczyłam się w domu. - wyjaśniła Julia. Kobieta spojrzała na nią zdziwiona tak jak chłopak, którego poznała przed szkołą. - Chciałam w końcu kogoś poznać. Mam nadzieję, że nie będę musiała się już przeprowadzać. - szybko wyjaśniła.

- Ja też mam taką nadzieję. - odpowiedziała z uśmiechem i wróciła za biurko. Szybko opowiedziała Julii trochę o szkole, obowiązkach uczniów i ustalonych regułach co wolno, a czego nie wolno robić w szkole. Potem dała jej wydrukowany plan lekcji.

- A więc czas przedstawić cię nowej klasie. - powiedziała energicznie wstając i podchodząc do drzwi. Julia głośno przełknęła ślinę i spojrzała na nią przerażonym wzrokiem.

- Wcale się nie boję. - powiedziała cicho, lekko się uśmiechając.

Starsza pani otworzyła drzwi. Jej uśmiech dodał dziewczynie trochę siły. Chciałabym żeby wszyscy w tej szkole byli tak mili jak ta pani, pomyślała wychodząc na korytarz. Wiedziała jednak, że w szkole ścierają się różne charaktery i pewnie więcej spotka osób, które nie będą dla niej tak mili. Westchnęła ciężko i podążyła za sekretarką do swego nowego, być może lepszego, rozdziału w życiu.


***

Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia pragnę życzyć wszystkim spokojnych i wesołych świąt w rodzinnym gronie oraz prezentów o których marzyliście ;)
Dziękuje też osobom, które czytają tego bloga i postanowiły go skomentować.
Daje mi to bardzo dużego kopa na pisanie następnych rozdziałów ;)
Jeszcze raz dziękuje i życzę miłych świąt ;)

niedziela, 13 grudnia 2015

Poranek

Otworzyła zaspane oczy i wyłączyła natrętny budzik. Nie wstała jednak od razu. Naciągnęła na głowę kołdrę i jęknęła. Co ją podkusiło by zrezygnować z domowego nauczania na rzecz publicznej szkoły?

- Tam będę choć częściowo wolna. - szepnęła do siebie wychodząc spod kołdry.

Usiadła na łóżku. Jak w ogóle znalazła się w swoim pokoju? Pamiętała, że siedziała na parapecie w kuchni. Potem zasnęła. Przestała się jednak nad tym zastanawiać. Spojrzała na zegarek. Była 5:05. Pierwsza lekcja zaczynała się o 8 ale ona potrzebowała więcej czasu by się przygotować. Jest zima, środek roku szkolnego. Czy da rade wmieszać się w klasę, która zapewne dobrze zna już każdego nawzajem? Czy znajdzie sobie towarzystwo? A może będzie uchodziła za dziwaczkę i nikt nie będzie chciał z nią rozmawiać? Westchnęła. Musi dać sobie radę. Muszę być silna. Tak jak byłam do tej pory, pomyślała. Wstała i poszła do łazienki przemyć twarz chłodną wodą. Wyprostowała się patrząc w lusterko. Jej oczy jak zawsze były ciemne, a skóra blada. Różowe usta wygięły się w lekkim uśmiechu. Na pewno nie będę odstraszać chłopców swoją urodą, zaśmiała się w myślach.

- Dasz radę. - powiedziała twardo do swojego odbicia po czym poszła pod prysznic.

Pod wodą starała się nie myśleć lecz ciągle męczyło ją jedno pytanie. A może nawet nie jedno pytanie tylko jedna osoba. Mikołaj. Była prawie pewna, że chodzi do tej szkoły gdzie i ona się wybierała. Była to w końcu jedyna szkoła w tym miasteczku. Musiała przyznać się przed sobą, że nie wiedziała nawet ile lat ma chłopak. A jeśli będzie w jej klasie? Nie chciała jeszcze znów się do niego zbliżać. Nie wiedziała czemu przeciągała to co było nieuniknione. A może on nie będzie się chciał znów do mnie zbliżyć? Pokręciła głową odganiając od siebie tą myśl. Od tamtej chwili gdy znów się spotkali minął prawie tydzień. Nie widziała go przez ten czas. Celowo go unikała ale wiedziała, że w szkole będzie to trudne. Chłopak pewnie pomyślał, że znów zniknęła. Dziewczyna westchnęła cicho. Jej życie zawsze było skomplikowane. Wyszła i wytarła się dokładnie. Owinięta ręcznikiem wyszła z łazienki chcąc iść do swojego pokoju kontynuować swoje przygotowania. Niestety natknęła się na mężczyznę, którego nienawidziła. Jego ciało było młode, umięśnione i nawet przystojne. Ale dla niej skrywało potwora.

- Witaj Julio. - przywitał ją ciepły głos. Widziała jak podnosi dłoń. Spięła wszystkie mięśnie spodziewając się najgorszego. On jednak chciał pogłaskać tylko jej policzek. Uderzyła go w rękę zanim jeszcze poczuła opuszki palców na swojej skórze.

- Nie chcę byś mnie dotykał. - powiedziała stanowczo podnosząc brodę i patrząc mu prosto w oczy. Jego brązowe ciepłe oczy. Miała czasami wrażenie, że ją hipnotyzują. Opierała się wtedy temu uczuciu. Postanowiła, że nigdy nie pozwoli mu się uwieść.

- Należysz do mnie. - powiedział uśmiechając się do niej. Jego uśmiech mógł uchodzić za przyjazny. Jednak po chwili zauważyła kły i cały urok prysł. Wiedziała, że pewnie jest głodny i dlatego jej szukał. Prychnęła.

- Nic w moim ciele nie należy do ciebie. Nawet kropla krwi. - powiedziała. Chwilę później poczuła na policzku piekący ból. Uderzył ją? Nie powinno jej to zdziwić. Był to nie pierwszy i zapewnie nie ostatni raz gdy to zrobił. Przyłożyła dłoń do bolącego policzka.

- Twoja matka powiedziałaby, że jesteś bezczelna Julio. - powiedział surowo.

- Moja matka nie żyje. - wyszeptała i ruszyła do swojego pokoju. Usłyszała za swoimi plecami westchnięcie i poczuła jak zaciska na jej nadgarstku palce.

- Jestem spragniony.

- Musisz zaczekać aż wrócę ze szkoły. Rany nie zdążą się zagoić przed moim wyjściem jeśli dam ci krew teraz. - odpowiedziała i chciała odejść ale on wcale nie puścił jej ręki. Odwróciła się i spojrzała na niego. Czuła jeszcze lekkie pieczenie na policzku i wiedziała, że nadal jest on zaróżowiony.

- Nie będę czekał na coś co należy mi się teraz. - usłyszała jego gardłowy ton. Denerwował się. Nigdy nie może nad sobą zapanować, pomyślała. Wystawiła mu nadgarstek wolnej ręki.

- Ugryź przy łokciu. Wtedy uda mi się ukryć ranę pod rękawem. - powiedziała odwracając od niego wzrok. Brzydziła się nim i faktem, że musi mu użyczać swojej krwi. Poczuła jak wbija w nią swoje kły. Zagryzła zęby by nie jęknąć. Wampir karmił się przez kilka minut po czym przestał.

- Musisz mieć dużo siły. - powiedział ocierając dłonią usta. - Dziś twój pierwszy dzień w szkole.

- Wiem. - odpowiedziała po czym otworzyła drzwi do swojego pokoju.

- Pamiętaj, że zabiję każdego kto spróbuje mi ciebie odebrać. - ostrzegł ją jeszcze zanim zamknęła za sobą drzwi. Westchnęła opierając się o drzwi. Spojrzała na ranę z której sączyła się powoli krew.

- Wiem o tym. Doskonale o tym wiem. - szepnęła do siebie po czym podjęła przerwane przygotowania przed szkołą.

niedziela, 6 grudnia 2015

Przeszłość

Nie mógł spać cała noc. Cały dom wypełniał jej zapach. To przez to był ciągle głodny. Przekręcał się z boku na bok cały czas myśląc o dziewczynie. Nigdy wcześniej żadna z jej rodu nie była tak uparta ani chłodna dla niego. Nawet jej matka go kochała. Gdy jednak była w ciąży zrozumiała, że jej córka miała ją kiedyś zastąpić. Z czasem straciła rozum. Gdy Julia miała 3 lata jej matka skoczyła z klifu. Był wtedy wściekły. Musiał zadowolić się 3 letnia dziewczynką, która nie była w stanie go wykarmić. Nocami obserwował ją gdy spała. Czasami wymykał się wtedy z domu i karmił na zwykłych ludziach najczęściej zabijając ich. Nikt o tym nie wiedział. Dawno temu zawarł umowę, że będzie się karmić tylko na tych kobietach z jednej rodziny. Nie byle dlaczego się na to zgodził. Miał kilka set lat. Wiedział, że strzygi nie są jedynym odstępstwem od ludzi. Wiedział o czarownicach i demonach. Ale mało kto wiedział, że na Ziemi były też anioły. On należał do tych niewielu. Szukał tej rodziny latami. Wtedy znalazł staruszkę. Biedną utrzymującą jedną córkę. Namówił ją by zgodziła się na to, że będzie się nią karmił. Jej córka wiedziała, że przejmie te zadanie gdy matka umrze. Zgodziły się by ich córki były jego karmicielkami. Była to jedna z niewielu rodzin aniołów na całym świecie. Ich krew była znakomita. Lepsza nawet od tej ludzkiej, która uzależniła nie jednego jego przyjaciela robiąc z nich krwiożercze bestie. Sam pozbawił kilku z nich życia. Z pokolenia na pokolenie kolejne dziewczyny rodziły córki. Szybko zrozumiał, że aniołami mogły być tylko kobiety. Nie jedna z nich kochała go i oddawała mu się bez żadnego słowa czerpiąc radość z tego, że mogły zaspokoić jego żądzę. Z niejedna sypiał. Żył tak już wiele stuleci. Julia jednak była zupełnie inna. Nienawidziła go z całego serca. Nigdy nie była dla niego miła. Nigdy jej nie uwiódł. Nawet jako dziecko ciągle pyskowała. Często wtedy dostawała po twarzy. Może sam ją tak ukształtował. Wiedział, że ona ciągle nosi w sercu tamten dzień gdy na jej oczach matka skoczyła w dół.  Maria nie wiedziała, że Julia przygląda się jej. Obwiniła wtedy go za to, że matka skoczyła. Nagle usłyszał cichy szloch. Szybko domyślił się czyj to płacz. Wiedział, że szukała ucieczki. Wiedział również, że nie znajdzie jej. Po kilku chwilach płacz ustał. Podniósł się z łóżka i poszedł do kuchni. Nie spodziewał się, że będzie właśnie tam, na parapecie. Patrzył na nią chwilę jak śpi. W końcu podszedł do niej i pogłaskał jej policzek. Była najpiękniejsza. Skóra była prawie tak biała jak śnieg. Długie blade włosy nosiła zawsze rozpuszczone. Były tak jasne, że można by pomyśleć, że są białe. Każdy anioł był blondwłosą dziewczyną, bladą o oczach tak ciemnych jak burzliwe niebo. W jej oczach dostrzegał nie raz plamki błękitu. Wiedział, że jest wyjątkowa. Wziął ją na ręce chcąc zanieść do jej łóżka. Wiedział, że ma dziś iść do szkoły. Jego wzrok przyciągnął kalendarz. Za 3 dni Julia miała urodziny. Znał tą datę nawet jeśli nie dawał jej żadnych prezentów ani nie składał życzeń. Może w tym roku coś jej podaruje. Ruszył w kierunku jej pokoju. Była lekka jak piórko. Poczuł jak lekko porusza się w jego rękach. Przystanął przestraszony, że za chwilę się obudzi. Nie otworzyła jednak oczu. Odetchnął. Pachniała cudownie. Jej krew smakowała lepiej niż wszystkich dziewczyn wcześniej. Miał ochotę ugryźć ją nawet teraz. Wziąć ją w ramiona i karmić się nią wiele godzin. Odsunął od siebie jednak tą kuszącą myśl. Ruszył znowu do jej pokoju. Położył ją delikatnie i przykrył kołdrą. Dziewczyna ułożyła się wygodnie. Miał ruszyć właśnie do drzwi gdy nagle usłyszał jej cichy śmiech.

- Mikołaj, przestań. - mruknęła sennie i przewróciła się na drugi bok.

Nie wiedział, że mówi przez sen. Mikołaj. Wiedział, że przyjaźni się z nim. Wyszedł z jej pokoju zamykając cicho drzwi. Uśmiechnął się szeroko ukazując swoje kły. Co za paradoks, że to właśnie on znalazł i przemienił Mikołaja w potwora którego ona nienawidzi.

niedziela, 29 listopada 2015

Nocne myśli

Otworzyła powoli oczy. W pokoju było jeszcze ciemno. Rozejrzała się po pokoju. Nie przywykła jeszcze do tego miejsca. Spojrzała na zegarek. Była 2 w nocy. Dziś pierwszy raz szła do nowej szkoły. W miasteczku było tylko jedno liceum więc nie miała zbyt dużego wyboru. Nikt nie spierał się z nią gdy powiedziała, że musi chodzić do szkoły. Wszyscy wiedzieli, że trzeba zachować dobre pozory. Westchnęła. Chciało jej się pić więc wstała z łóżka i ruszyła do kuchni. Nie zapalała nigdzie światła by nikogo nie zbudzić. Nie chciała teraz z nikim rozmawiać. Chciała w spokoju sobie pomyśleć. Dotarła po cichu do kuchni. Zapaliła małą lampkę. Wzięła szklankę i nalała sobie wody po czym wypiła ją duszkiem. Nalała drugą i usiadła przy stole. Kręcąc szklanką w rękach zastanawiała się jak długo jeszcze to będzie trwać. Ile jeszcze czeka ją przeprowadzek? Ile jeszcze razy będzie się nią karmić? Kiedy w końcu zmusi ją by zaszła w ciąże z jakimś człowiekiem by urodzić mu dziewczynkę, która będzie go karmić? Ile jeszcze pokoleń jej rodziny będzie więziona przy tym potworze? Nie dbała o to, że jest to stary wampir. Że nigdy nie pił krwi innego rodu. Dlaczego dawno dawno temu odnalazł jej przodka, który zgodził się na tak chory układ? Nie ona pierwsza chciała się uwolnić od tego. Było kilka przypadków gdy dziewczyny walczyły o swoją wolność. Wiedziała jednak, że każda z nich zginęła niedługo po tym. Westchnęła i spojrzała w okno. Na dworze było ciemno, a ulice oświetlały palące się lampy. Widziała spadające grube płatki śniegu. Była tu dopiero od kilku dni i ciągle padał śnieg. Czuła się ponuro. W dzień często wychodziła na spacery. Trzymała się jednak z daleka od parku. Nie chciała spotkać tam Mikołaja. Nie wiedziała jak miałaby mu wytłumaczyć dlaczego tak nagle zniknęła. W sumie nie był to pierwszy raz gdy znikła. Ale wtedy byli dziećmi. Oboje chcieli tylko zabawy. Nie musiała mu się wtedy tłumaczyć. Teraz jednak byli już praktycznie dorośli. Spojrzała na kalendarz. Był początek stycznia. Za 3 dni miała urodziny. Nie czekała jednak na żadne prezenty. Każdy już zapomniał o tym dniu. Tu nie liczyła się dla nikogo. Już dawno nikomu na niej nie zależało. Ostatnią taką osobą była jej matka. Od wielu lat była jednak sama. I przez to czuła się samotna. Nie miała nikogo. Poczuła jak po policzkach spływają jej łzy. Wytarła je szybko wierzchem dłoni. Pociągając cicho nosem wypiła wodę i odstawiła szklankę. Nie wróciła jednak do swojego łóżka. Usiadła na szerokim parapecie podciągając kolana pod brodę. Starała się zapomnieć o wszystkim i nie myśleć. Nie potrafiła jednak tak. Rozpłakała się. Nie potrafiła znaleźć wyjścia z jej beznadziejnej sytuacji. Wiedziała, że podzieli los taki sam jak wiele dziewczyn przed nią. Płakała do chwili gdy nie poczuła się zmęczona. Zasnęła obejmując swoje nogi na parapecie.

niedziela, 15 listopada 2015

Osobiste piekło

Witam wszystkich w ten niezbyt słoneczny jesienny dzień ;)
Dziś, jak co niedziele, mam dla Was ciąg dalszy życia pewnej dziewczyny. Nie przedłużam więc i zapraszam. Miłego czytania :)


***


Gdy wychodziła z parku spojrzała jeszcze na grupkę chłopców przez ramię. Była pewna, że wśród nich był jej przyjaciel z dzieciństwa. I wiedziała, że ją rozpoznał. Uśmiechnęła się pod nosem. Gdy dowiedziała się, że wracają do tego małego uroczego miasteczka ucieszyła się. Cały czas miała nadzieję, że Mikołaj nadal tu jest. I nie myliła się. Szła w kierunku domu pogrążona w myślach. Nigdy nie chciała stąd wyjeżdżać. Lubiła te miasteczko. Było ciche i spokojne. Miała nadzieje, że nadal takie zostanie. W każdym miejscu gdzie przebywała po pewnym czasie musiała się przenosić. Przez to nie miała zbyt wielu znajomych. W sumie nie miała ich wcale. Zawsze trzymała się z daleka. Jedyną osobą z która się zaprzyjaźniła był Mikołaj. Polubiła go od ich pierwszej zabawy w piaskownicy. Był miły i miał w sobie zawsze dużo energii. Teraz wydawał się być trochę inny. Nie podszedł do niej. Szkoda. Ale wiedziała, że to dobrze. Czuła, że niedługo musi wrócić do domu. Nagle w jej kieszeni rozbrzmiał jej telefon. Wyciągnęła go i spojrzała na ekran. Szybko rozpoznała numer mimo, że nie miała go zapisanego w kontaktach. Jej usta wykrzywiły się w grymasie. Odebrała jednak przykładając telefon do ucha.

- Już wracam. - powiedziała szybko.

- To dobrze. Zbliża się pora karmienia. - usłyszała po drugiej stronie cichy kobiecy głos. - Pośpiesz się. Jest rozdrażniony. - dodała po czym rozłączyła się.

-Zawsze jest rozdrażniony. - szepnęła sobie pod nosem Julia chowając telefon do kieszeni. 

Przyśpieszyła trochę. Nienawidziła tego, że była przez to uwięziona. Mimo że szukała w wielu księgach możliwości ucieczki nic nie znalazła na ten temat. Przez wiele lat myślała, że to jej wina. Później ktoś łaskawie wytłumaczył jej kim była tak naprawdę i dlaczego nigdy nie opuszczała ich Pana. Prawie nie zauważyła, że jest już w domu.

- To nie jest mój dom. To moje osobiste piekło. - szepnęła do siebie chwytając za zimną klamkę i popychając drzwi. Ledwo co weszła do przedpokoju już stanęła przy niej drobna brunetka. 

- Pośpiesz się. - powiedziała nie patrząc na nią. Julia rozpięła powoli płaszcz, zdjęła go i powiesiła.

- Po co? Nawet po wszystkim będzie dalej głodny i rozdrażniony. - odpowiedziała blondynka z odrazą w głosie. Ściągnęła kozaki i ruszyła do swojego pokoju. 

- Dokąd idziesz? - usłyszała nagle gdy już chwytała za klamkę. 

Głos był głęboki i należał do mężczyzny. Czasami nawet jej się podobał. Był ciepły i miły. Szkoda, że było to tak rzadko. Zazwyczaj był szorstki i zagniewany. Poczuła za sobą jego obecność. Jego ręka ścisnęła jej nadgarstek nakazując jej by się odwróciła. Nie chciała na niego patrzeć. Ściągnęła sweter, który niedawno sobie kupiła. Nadal stała do niego plecami.

- Zrób to co musisz zrobić i daj mi spokój do końca dnia. - powiedziała zaciskając zęby i przygotowując się na ból. Poczuła jego rękę jak gładzi jej nagie plecy.

- Jesteś tak piękna jak twoja poprzedniczka. - mruknął przy jej uchu. Zacisnęła zęby jeszcze bardziej. Jej poprzedniczką była jej matka. - Jesteś piękna jak anioł. - zaśmiał się po czym wbił kły w jej szyje zgniatając ja w uścisku. 

Jęknęła cicho z bólu. Po jej policzku spłynęła jedna łza. Czy kiedykolwiek uda jej się uciec od tego wszystkiego? Czy będzie wolna? Bardzo o tym marzyła. Ale nie chciała by jej ucieczką, jej wolnością okazała się śmierć tak jak okazała się być ucieczką dla jej matki.

niedziela, 8 listopada 2015

Zima

Oto i jestem z nowym rozdziałem. Posty będą dodawane co tydzień w niedziele w godzinach 12-14 ( a przynajmniej będę się starać żeby tak było ) ;). Bez zbędnego przeciągania: ZAPRASZAM :]


***


Płatki śniegu przykryły prawie cały krajobraz. Świat zrobił się biały i  zimny ale jednocześnie czysty. W parku nie przebywał już praktycznie nikt. Wszyscy woleli siedzieć w ciepłych domach, nie wychylając nosów jeśli nie było takiej potrzeby. Jedynie małe grupki dzieci przyszły do parku lepić bałwany lub rzucać w siebie śnieżkami dla zabawy. Na ławie siedziała grupka chłopców, którzy słuchali muzyki z telefonów. Mieli około 17 lat. Wśród nich siedział ciemnowłosy chłopiec z trochę przy długą grzywką opadającą mu na oczy. Był znacznie mniej głośny niż reszta i unikał rozglądania się po parku. Wydawał się nie pasować do tego towarzystwa ale czuł się wśród nich lepiej niż w rodzinie. Mieli podobne charaktery, zainteresowania i życiorysy. Każdego z nich spotkało w życiu coś co zmieniło bieg ich losu raz na zawsze. Byli czymś niezwykłym. Czymś o czym ludzie nie mieli zielonego pojęcia.

- Mikołaj, czemu jesteś taki cichy dziś? - zapytał jeden z towarzystwa ciemnowłosego chłopaka.

- Ja zawsze jestem cichy.- odpowiedział spokojnie naciągając kaptur na głowę. 

Denerwował go zimny wiatr. Nie lubił zimy. Jeszcze niedawno pocieszała go myśl tylko o urodzinach jego koleżanki z dzieciństwa, które były na początku stycznia. Jednak nie widział jej już tyle czasu i nie wierzył by jeszcze kiedyś zawitała w tym miasteczku. Już nie czekał każdego dnia z nadzieją, że znów ją zobaczy tak jak w dzieciństwie.

- Dajcie mu spokój. Chłopak może ma problemy. - odezwał się blondyn stojący najbliżej Mikołaja.

- Nie mam problemów. Zły dzień. - odpowiedział i odwrócił wzrok by rozejrzeć się po parku. Nie lubił przyglądać innym ludziom ale bardziej nie lubił rozmawiać z przyjaciółmi w takie dni.

- Ej, stary może ty jesteś głodny? Może skoczymy dziś w nocy na polowanko panowie? - zaproponował inny.

- Nie jestem głodny. Mieliśmy wypad 3 dni temu jeśli się nie mylę. - odpowiedział. 

W parku nie było ludzi. Mógł przynajmniej spokojnie odetchnąć. Nie musiał słuchać niczyich myśli. Nie lubił tego, a nawet nienawidził tego czym się stał. Wolałby zginać w tamtym wypadku niż żyć takim życiem jak teraz. 

- Dobra już. Dajcie mu spokój. Po prostu nie ma ochoty gadać. - powiedział blondyn. 

Mikołaj spojrzał na niego. Chłopak machnął ręką dając mu do zrozumienia żeby ich olał. Tak też zamierzał zrobić. Rozglądał się po parku myśląc jak to się stało, że nagle wszyscy stali się tym co ludzie nazywają "wampirami". Dla niego było to trochę zabawne, że ludzie piszą książki, tworzą filmy i tym podobne rzeczy o wampirach nie wiedząc, że coś takiego rzeczywiście istnieje na tym świecie. Ludzie nie wiedzieli o wielu rzeczach. Na przykład o tym, że wampiry to nie jedyne stwory żyjące na tym świecie. Nie ma ich zbyt dużo ale jednak. W ich świecie byli strzygami. Żywili się ludzką lub zwierzęcą krwią. Oczywiście ta ludzką była o wiele smaczniejsza niż zwierzęca ale zawarli umowę między sobą, że już nigdy nie spróbują jej. Oprócz nich na tym świecie żyją czarownice oraz demony. Więcej tego już nie ma lub po prostu o tym nie wiedzieli. Ludzie opisując wampiry mieli część racji w swoich założeniach. Potrzebowali krwi, mieli specjalne umiejętności. Nie byli jednak nieśmiertelni. Wolniej się starzeli ale w końcu umierali. Mieli też dużo siły ale nie byli nie pokonani. Nie byli tak idealni jak Edward ze "Zmierzchu". Na te myśl Mikołaj prychnął pogardliwie. Nie znosił jak dziewczyny piszczały z zachwytu na widok lub wzmiankę o tym lalusiu. Nie było ani grama prawdy w tym, że każdy wampir jest piękny i bez żadnej skazy. Osobiście znał kilku brzydali, którzy byli wampirami. To nie żaden zaszczyt być strzygą. To straszne życie oparte na głodzie i odczuwaniu ciągłego pragnienia i strachu. Tak, wampiry musiały się bać. Zwykła czarownica odpowiednio wyszkolona mogła ich pokonać w pojedynku. Co prawda rzadko kiedy zdarzały się starcia miedzy rasami. Osobiście tylko raz był świadkiem takiej walki. Demenica z łatwością pokonała strzygę. Widać było, że jej rodzinka jest ustawiona. Wampir zaś był nowy w ich świecie. Nikt nie wytłumaczył mu, że z demonem nie wygra. Ta rasa była najsilniejszą, która Mikołaj znał. Nie minęły 2 minuty i już było po wszystkim. Demonica dumnie uniosła głowę do góry i opuściła lokal. Nie było zbyt wielu miejsc gdzie nie musieli się ukrywać. W ich miasteczku były tylko 2 bary, które były tak dobrze ukryte, że ludzie nie mieli prawa tam zabłądzić na "piwo". Nagle z myśli wyrwało go szturchnięcie jednego z jego kolegów.

- Patrz jaka lala. - powiedział cicho blondyn.

Mikołaj spojrzał na niego. Sebastian nie mógł oderwać wzroku od "lali", więc wywnioskował, że rzeczywiście musi być niezła. Spojrzał w kierunku bramy wejściowej. Do parku weszła dziewczyna ubrana w czarny płaszcz i równie czarne długie kozaki. Jej długie jasne blond włosy powiewały na wietrze. Nie nosiła czapki ani rękawiczek. Wydawała się nie odczuwać mrozu. Początkowo nie widział je twarzy, ponieważ włosy zawiały jej oblicze. Zgrabnym ruchem ręki odgarnęła je za ucho.

- Pasowałaby do ciebie, Seba. - powiedział któryś z ich towarzyszy.

Mikołaj nie mógł oderwać wzroku od niej, od jej oczu. Z doskonałym wzrokiem widział każdy szczegół jej twarzy. Jej ciemne oczy wydawały się jeszcze bardziej pociemnieć od ich ostatniego spotkania. Delikatna alabastrowa skóra nie miała żadnej skazy. Przy delikatnym nosku był mały pieprzyk. Mikołaj nie mógł uwierzyć własnym oczom.

- Julia. - wyszeptał cicho.

- Znasz ją? - zapytał zaciekawiony Sebastian.

- Bawiłem się z nią w dzieciństwie. Ostatnio widziałem ją jakieś 6 lat temu. Przepadła jak igła w stogu siana. - wyjaśnił nadal wpatrując się w dziewczynę.

Nie rozglądała się. Nie szukała nikogo. Po prostu przyszła się przejść. Podeszła do jeziora i stanęła blisko jego brzegu. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w zamarznięty brzeg. Wyglądała trochę na smutną. Potem podniosła głowę do nieba i głęboko wciągnęła powietrze. Mikołaj nie słuchał już zachwytów swoich kumpli. Nie wierzył, że po tylu latach znów mógł ją zobaczyć. Myślał przecież, że to już nigdy nie nastąpi. Pogodził się nawet już z tą myślą. A teraz ona nagle stoi kilka metrów dalej i nawet nie zdaje sobie sprawy, że on na nią patrzy.

- Nie wpatruj się tak w nią, bo wyczytasz wszystkie jej myśli z ostatniej godziny. - zaśmiał się jego przyjaciel. - Idź do niej zagadać. - dodał i szturchnął go w ramie dla zachęty.

- Nie słyszę jej myśli. - powiedział zaskoczony chłopak.

To było czymś nowym i dopiero teraz to zauważył. Czytał myśli każdego. Czarownic, demonów i wampirów. O ludziach już nie wspominając. Nie istniała istota potrafiąca ukryć przed nim swoje myśli. Jednak właśnie taką spotkał. Stała tam i patrzyła w niebo. Chciałby wiedzieć o czym teraz myśli. Ten jeden raz chciałby żeby jego umiejętność na coś się przydała. Chciał przekonać się czy myśli może o nim. Czy tęskniła za nim przez te lata? Czy chciała go odnaleźć? Nagle dziewczyna odwróciła głowę w jego stronę i ich wzrok się spotkał. Patrzyli się na siebie kilka sekund. Poznała go? Uśmiechnęła się i skierowała w stronę bramy. To wszystko? Tak po prostu sobie pójdzie? A on jej na to pozwoli. Nie zatrzyma jej. Patrzył na jej plecy i zastanawiał się czy znów zobaczy ją aż za 6 lat czy los pozwoli im spotkać się szybciej.

sobota, 31 października 2015

Jesień

Witam :)
Z okazji Halloween mam dla Was małego cukiereczka. Nie należy się jednak przyzwyczajać do tego ;).
Do następnego razu ;]


***


Kolorowe liście pokryły brudno zieloną trawę. Na niebie świeciło słońce lecz nie było już tak ciepłe jak w letnie dni. Można też było zauważyć na niebie białe puchate chmury. Na drzewach z każdym mocniejszym podmuchem wiatru zostawało co raz mniej liści. Ludzi w parku było niewielu. Jakiś pan przechadzał się powoli z psem. Kilka dziewczyn śmigało na rolkach po chodniku. Zbiorowiska młodzieży jak zawsze puszczały muzykę z telefonów. Dzieci biegały po całym parku grając w berka lub zbierając kolorowe liście i kasztany. Brązowo włosy chłopiec o błękitnych oczach biegał wraz z innymi chłopcami strasząc dziewczyny gąsienicami. Minęło 6 lat od tamtego lata, w którym też po raz ostatni bawił się ze swoją blondwłosą koleżanką. Mimo tak długiego czasu nie zapomniał jednak o niej. Ciągle miał nadzieję, że jeszcze ją spotka. Biegając za innymi dziećmi nie spodziewał się jednak, że ten dzień może być właśnie dziś. Chłopiec stanął nagle. Miał uczucie jakby coś ściskało jego żołądek. Coś kazało mu spojrzeć na główną bramę wejściową do parku. Do parku właśnie weszła mała dziewczynka. Jej włosy lśniły prawie jak złoto na słońcu. Mikołaj od razu ją rozpoznał.

- Jula !!! – wykrzyczał radośnie i pobiegł w jej stronę. Inne dzieci spojrzały na niego dziwnie ale zaraz wróciły do swoich zabaw. Chłopiec  podbiegając do dziewczyny uścisnął ją mocno. Dziewczynka zaśmiała się.

- Ja też się stęskniłam za tobą Miko. – wychichotała.

Wzięła go za rękę i pobiegła się bawić. Bawili się razem kilka godzin. Niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy. Po Mikołaja znów przyszła matka by go zabrać do domu. Chłopiec pamiętając buziaka w dzieciństwie, tym razem sam pocałował ją szybko w usta. Widział to nie raz w telewizji i zawsze marzył by pocałować właśnie Julię. Dziewczyna wyglądała na zaskoczoną ale szybko się uśmiechnęła.

- Do zobaczenia Mikołaj. – powiedziała z uśmiechem i ruszyła biegiem w stronę bramy którą weszła.
Mikołaj patrzył za nią i miał cichą nadzieję, że tym razem nie zniknie bez słowa. Gdy już była prawie przy wyjściu odwróciła się i pomachała do niego, tak jak on jej w dzieciństwie. Niestety nie wiedział wtedy, że ona znów zniknie, a on znów każdego dnia będzie na nią czekać.

poniedziałek, 26 października 2015

Lato (Początek)

Witam wszystkich zabłąkanych ;)


Jest to mój nowy blog, jeden z wielu następnych, który będzie poświęcony mojej małej "twórczości". Mam nadzieję, że wielu z Was zostanie ze mną ;). Nie ukrywam, że bardzo by mnie to ucieszyło. Bez zbędnego przeciągania zapraszam do lektury ;).

***

Był słoneczny dzień. Na błękitnym niebie nie było ani jednej chmurki. Przyjemny, ciepły wiatr delikatnie poruszał soczyście zielonymi liśćmi drzew. W parku rozbrzmiewały wesołe głosy dzieci oraz rozmowy dorosłych. Wśród grupek młodzieży słychać było muzykę puszczaną z komórek. Matki, siedząc na ławkach, obserwowały czujnym okiem swoje pociechy bawiące się wraz z innymi dziećmi w piaskownicy lub na zjeżdżalniach. Po ścieżkach spacerowały także pary zakochanych trzymających się za ręce. Co jakiś czas słychać było też szczekanie psów bawiących się ze swoimi właścicielami. Wszyscy cieszyli się pięknym dniem na świeżym powietrzu. Dwójka małych dzieci, mających po około 5 lat, robiła babki z piasku śmiejąc się przy tym. Chłopiec był trochę wyższy od dziewczynki, co dało się zauważyć nawet gdy siedzieli. Miał błękitne oczy otoczone czarną oprawką gęstych rzęs. Jego buźka była mała, wesoła jak u wszystkich dzieci. Różowe usta ukazy białe ząbki w szerokim uśmiechu. Ciemne brązowe włosy fruwały leciutko na wietrze. Podobnie jak blond włosy dziewczynki, które były nadzwyczaj długie jak na jej wiek. Jej usta także ukazywały białe zęby. Po prawej stronie, przy małym nosku, zauważyć można było drobny pieprzyk, który dodawał jej uroku. Głębi jej oczu nie dało się nie zauważyć. Rzadko kiedy można było poznać kogoś o tak ciemnym błękicie. Można nawet powiedzieć, że to nie błękit, a wręcz granat letniej nocy upstrzonej gwiazdami. Nagle do piaskownicy podeszła ciemno włosa kobieta. Była wysoka, ubrana w skromną biała sukienkę w drobne kwiaty.

- Mikołaj, czas już do domu. – zawołała, a jej pomalowane czerwoną szminką usta rozciągnęły się w uśmiechu. Chłopiec bawiący się z dziewczynką o ciemnych oczach podniósł głowę w kierunku kobiety. Na jego twarzy pojawił się grymas, ponieważ nie chciał przerywać zabawy. Dziewczynka też spojrzała na kobietę i uśmiechnęła się.

- Do zobaczenia Miko. – pożegnała się po czym dała mu całusa w policzek. Chłopiec uśmiechnął się i pobiegł do matki, łapiąc ją za rękę. Po kilku krokach odwrócił się jeszcze i pomachał ręką. Dziewczynka postanowiła też iść do domu. Ona jednak nie miała nikogo by chwycić go za rękę. 


***


Wiem, że nie uraczyłam nikogo ekstra długim rozdziałem ale właśnie tak to ma wyglądać. Mam nadzieję, że to zaciekawi Was, czytelników i przyciągnie tu znowu ;)

Pozdrawiam i miłego dnia :)